piątek, 28 listopada 2014

Prolog


     Droga Ewo,

      Nie mogę dłużej tak żyć... Wiem, że bardzo kochasz Kamila, ale mam nadzieję, że kiedyś równie mocno pokochasz mnie. Zdecydowałem się napisać do Ciebie ten list, ponieważ wiem, że nasza relacja nie daje też Tobie spokoju, a ja chciałbym to w końcu wyjaśnić. Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze...
       Pamiętasz jak tańczyliśmy razem na Waszym weselu... jak zamiast wypić toast z mężem pobiegłaś ze mną do ogrodu zrobić tą sesję zdjęciową, bo tak bardzo spodobały Ci się te kwiaty... Mam nadal te zdjęcia, przypominają mi one cudowne chwile, które przeżyliśmy tam razem... A wiesz które mam zawsze przy sobie?  To na którym jesteś Ty, w pięknej sukni ślubnej... wyrwałem Ci wtedy aparat, Ty uciekałaś... Twoje włosy tak pięknie falowały na wietrze...ahh przez moment wydawało mi się, że to nasz ślub, ale dobrze pamiętam jak tą cudowną chwilę przerwał nam Twój mąż, wtedy uświadomiłem sobie, że jest już za późno... On zaczął Cię całować, a każdy pocałunek wbijał jedną, ostrą szpilkę w moje serce... 
      Nawet nie wiesz jakie to jest dla mnie trudne; jeździć na zawody, patrzeć jak wasza miłość rozkwita, jaka jesteś szczęśliwa, kiedy Kamil wygrywa, a on po każdym udanym skoku rzuca Ci się na szuję. Nie wiem co zrobię jak, któregoś dnia Kamil przyjdzie na trening i ogłosi wszystkim radośnie, że niedługo zostanie ojcem, dziecka, które Ty Piękna mu urodzisz.
      Wszyscy się dziwią, że nawet po udanym skoku się nie uśmiecham... jestem niezadowolony, ale jak mam się cieszyć, jak miałbym się cieszyć nawet ze złota olimpijskiego, jak nie czekasz na mnie pod skocznią, tylko na Swojego męża... to jego całujesz, to on jest dla Ciebie najważniejszy... nie ja...
Próbuję się pogodzić z tym, że możemy być tylko przyjaciółmi, ale nie mogę tego udźwignąć.
      Kończąc chciałem, Ci życzyć wesołych świąt i mimo wszystko miłości i spokoju przy boku Mistrza. Wiedz, że kiedy jesteś szczęśliwa ja też staram się uśmiechać.

Twój M

Ps.Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia i przyjedziesz na nasz coroczny opłatek. 
Kocham


       Schowałem list do koperty, zakleiłem ją i schowałem do torby. Ostatnie zawody przed Bożym Narodzeniem dobiegły końca i niestety musieliśmy już wracać do domu. Kamil wygrał, jego wierny przyjaciel Jasiu był tym razem trzeci, ja się uplasowałem, gdzieś tam w drugiej dziesiątce... niby dobrze, ale nie bardzo mnie to obchodzi. Nie ma ani zwycięstwa, ani Ewy... do domu też nie mam za bardzo po co wracać...matka, znowu nie pozwoli mi wstać od stołu, a ojciec nie poskąpi swoich złotych rad i uwag o tym jak to koncertowo spóźniłem skok, albo krzywo się wybiłem.
Wrzuciłem do torby ostatnie rzeczy, które jeszcze się pałętały po moim łóżku i ruszyłem do wyjścia. Znając życie zanim stąd wyjedziemy to miną wieki... ktoś coś zapomni, ktoś się zgubi, ktoś zgłodnieje standard, zawsze ta sama szopka.

       -Stary popatrz co mam dla dzieciaków!- krzyczał Piotrek i machał mi przed oczami różowym prosiaczkiem. - Diethart się nawet nie zorientował, jak mu to zarąbałem! Się idiota szczerzy przed kamerami z tym czymś, a potem się cały świat z niego śmieje, a ja mu tego wstydu zaoszczędziłem i dzieciakom zawiozę. Niech mają... od wujka Thomasa!- zaśmiał się i pobiegł po swoją torbę. Co ja mam z tym człowiekiem, stare to a głupie.


Tak jak przypuszczałem opuszczenie hotelu w Engelbergu o wyznaczonej godzinie nie było możliwe. Najpierw Janek się zorientował, że zapomniał swojego cennego trofea i pobiegł go szukać, a kiedy po pół godzinie wrócił zawiedziony, okazało się że wsadził go po prostu do innej torby, potem Piotrek stwierdził, że musi natychmiast znaleźć tego prosiaka Diethartowego i wyrzucił wszystkie torby z bagażnika, na sam koniec to okazało się, że nie mamy paliwa w busie. Ehh święta idą, trzeba się wyciszyć, uspokoić, odpocząć, a przez tych idiotów to tylko szybciej osiwieję i Ewa nie będzie mnie już chciała...


Kamil:


     Nareszcie wracamy. Cieszę się, że przynajmniej święta będę mógł z Ewą spędzić. Los był taki łaskawy, że postawił na mojej drodze takiego anioła. Najpiękniejsza, najzabawniejsza, najzdolniejsza- MOJA. Wszystkie trofea jakie zdobyłem do tego czasu dedykuje Jej, to Ona mnie napędza i mobilizuje, dzięki niej jestem Mistrzem Świata... dzięki niej i Panu Bogu.


Do Zębu przyjechałam późnym wieczorem, zdziwiło mnie, że światła w domu jeszcze się świeciły. Przekręciłem kluczyk w zamku i nim zdążyłem cokolwiek zrobić Ewa już wisiała na mojej szyi. Tak się za nią stęskniłem. 

      -Kocham Cię najbardziej na świecie.- szepnęła...

https://www.youtube.com/watch?v=xm1eM9G0dmU


****

Nie jestem zadowolona z tego prologu, ale sami wiecie początki są trudne:)

Kibicujemy dzisiaj, nich pod nieobecność naszego mistrza pokarzą na co ich stać!
Pozdrawiam <3